wtorek, 27 września 2016

Dwuzłotówki z 1795 roku, czyli sięgaj tam gdzie wzrok nie sięga

Dziś jak zapowiedziałem na końcu poprzedniego wpisu, proponuje dalszy ciąg historii mennictwa Stanisława Augusta Poniatowskiego w wersji dla odkrywców nowych odmian i wariantów. Jeśli ktoś sądził, że dość już nowych odkryć na ten miesiąc, to jest w oczywistym błędzie J. Dziś wytężymy wzrok by zobaczyć to, czego przez 250 lat jakoś nie udało się nikomu skutecznie dostrzec, przeanalizować i opisać! Jak się okazuje, mój poprzedni wpis na blogu, to jeszcze nie koniec opisu „cudów numizmatyki SAP”, jakie przydarzyły się mi tego lata. W efekcie, uprzedzając trochę treść tego artykułu, zostanie opisana nowa odmiana dwuzłotówki a co za tym idzie, będzie potrzebna kolejna już poprawka do mojego pierwszego, czerwcowego wpisu o ośmiogroszówkach. Tym razem rzecz będzie dotyczyła monety z ostatniego rocznika, czyli 1795.


Jak powszechnie wiadomo, w roczniku 1795 jak dotąd oficjalnie notowano zawsze jeden typ monety i nie odnotowano ani nie opisano żadnych odstępstw. Nie było takich ustaleń w jakimkolwiek z dostępnych mi katalogów mennictwa okresu SAP, nie wyłączając tego najnowszego, na który z reguły powołuje się w swoich wpisach na tym blogu. Panowie autorzy Parchimowicz i Brzeziński, mimo swoich dużych zasług dla pogłębienia naszej wiedzy o liczbie odmian i wariantów monet SAP nie odnotowali niczego ciekawego w roczniku dwuzłotówek 1795. I tak w efekcie, pod pozycją 27.i mamy, tylko jeden typ monety, który zresztą opisałem dokładnie w czerwcu. Musze tu dodać dla porządku, że pisząc wtedy wpis o dwójkach z 1794, monetę z roku 1795 dodałem do tej grupy wyłącznie z tego powodu, że była sama w roczniku i nie chciałem jej zostawiać sobie „na później”, na „kiedyś tam” - zakładając wtedy, że pisanie artykułu o jednej tyko monecie w roczniku będzie nużące dla piszącego, tak samo jak czytanie o niej dla czytelników J. Nic bardziej błędnego. Okazuje się, że mogłem spokojnie poczekać i nie musiałbym teraz odszczekiwać tego, co kiedyś napisałem, tylko miałbym nowy i świeży wpis do wstawienia na bloga. Nic to, nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz się pospieszyłem i pomyliłem. „To se ne vrati”- jak mówią niektórzy z nas, którzy też się mylą sądząc, że to zdanie jest „po czesku” ( informuję przy okazji, że nasi południowi sąsiedzi wcale tak nie mówią…). Zatem zacznijmy nasza historię od samego początku J 

Tym razem również podmiotem wpisu będzie nie tylko moneta, ale i jej „bohater-odkrywca”. Chociaż trzeba przyznać, że podobnego szumu jak w poprzednim przypadku nie będzie, to jednak jestem tu właśnie między innymi po to, żeby informować i propagować wiedzę o takich nowinkach. Wracając do „odkrywcy” - nie jestem nim w żadnym wypadku ani ja, ani też tym razem nikt z firmy zajmującej się zawodowo numizmatyką. Ha, wyobraźcie sobie, że „słowo ciałem się stało” i… że tym dzisiejszym bohaterem jest „jeden z NAS” J.  Czyli, jedna z tych osób, które są tak miłe a przy okazji zainteresowane tematem, że znajdują wolny czas, aby przeczytać to, co tu publikuje oraz aby czasami nawet skomentować moje wpisy. Jedna z tych osób, które również badają numizmaty Stanisława Augusta Poniatowskiego oraz dzielą się swoimi spostrzeżeniami, na przykład w ten sposób, że przesyłają do mnie mailem swoje ustalenia, pytania i uwagi. Słowem „jeden z NAS” – grona osób zakręconych na punkcie monet SAP. Teraz napisze jak do tego doszło.

Tego samego dnia, co w poprzednim wpisie, czyli późnym wieczorem 30 sierpnia mój gmail rozgrzał się od intensywnej wymiany informacji. Oczywiście wraz z innymi amatorami monet SAP głównie komentowaliśmy między sobą odkrycie nowej odmiany dwuzłotówki z 1794 roku ogłoszone tego dnia przez gabinet numizmatyczny GNDM, jakie opisałem ostatnio. Jednak jeden z maili, jakie otrzymałem tego wieczora był inny. Otóż użytkownik @Tunia Radom, którego kojarzyłem z innych forów numizmatycznych, jako amatora monet SAP, przesłał mi osobliwe pytanie. Zapytał się, bowiem czy miałem czas przyjrzeć się dokładnie dwuzłotówkom z 1795 roku w kontekście informacji, jaką wysłał mi już miesiąc wcześniej. Musiałem chwilę pomyśleć, o co chodzi. Szybko zorientowałem się, że rozmawialiśmy przecież zaraz po napisaniu mojego artykułu o dwuzłotówkach 1794-5 a sprawa dotyczyła tego, że zdaniem tego miłośnika istnieje odmiana dwuzłotówki 1795, którą pominąłem w swojej publikacji. Do maila, jakiego otrzymałem w czerwcu był nawet załączony link do jednej z takich monet z 1795 roku, która miała to potwierdzać. Niestety zdjęcie nie było zbyt dobrej, jakości i uznałem, że sprawa jest, co prawda rozwojowa, ale wymaga dalszej analizy i trzeba będzie się temu przyjrzeć „kiedyś w przyszłości”.  Zdjęcie tej monety zaprezentowałem już powyżej

Jak się okazało @Tunia Radom nie odpuścił tematu. Widząc odkrycie nowej dwuzłotówki z 1794 jakiego dokonano w GNDM, zdecydował się zapytać „jak mi idzie badanie odmiany z 1795 roku”. Nowy mail z 30 sierpnia był przypomnieniem tamtej sprawy oraz znów zawierał link tym razem do innej monety z tego rocznika. Tym razem zdjęcie było trochę jakby wyraźniejsze… a i nastrój do nowych odkryć tego dnia miałem wyjątkowo pobudzony, więc poszedłem tym tropem i ruszyłem „jak dzik w żołędzie” mając na uwadze tytułowe hasło, czyli siegaj tam gdzie wzrok (normalnie jakoś) nie sięga. Na zdjęciu przesłanym przez kolegę @Tunia Radom, w znacznym przybliżeniu rzeczywiście było widać dwuzłotówkę z rocznika 1795, w której w dacie spod cyfry „5” coś zdecydowanie przebija. Już wtedy stało się dla mnie wysoce prawdopodobne, że to właśnie cyfra „4” wychyla się do mnie i macha mi z pod spodu tej piątki. Wytężcie wzrok i popatrzcie na monetę zamieszoną poniżej, nie da się ukryć, że teraz widać to już trochę lepiej…

Po zlokalizowaniu kilku cech charakterystycznych dla tej przebitki przejrzałem dostępną mi bazę monet z 1795 roku. Jako ciekawostka dodam, że po pobieżnej analizie okazało się, że takich monet, w których widać przebicie dat jest… nawet więcej niż tych „normalnych” J. Cała trudność polegała na tym, że trzeba było tylko konkretnie wiedzieć, czego szukać i na co zwrócić uwagę. Szok, że nikt przez ponad 220 lat nie spojrzał na to w ten właśnie sposób i odkrycie czekało tyle czasu na to, żeby ktoś zainteresowany tym tematem wreszcie się tym zajął. To tez sprawdziłem i od razu muszę odszczekać to, co właśnie napisałem. Otóż szperając w sieci, natknąłem się w archiwum WCN na kilka monet rocznika 1795 z aukcji wystawianych przez ten podmiot w latach 2000-2002 opisanych w tytule, jako przebitka dat, 1794/5. Zatem ktoś to już kiedyś w WCN stwierdził. Dlaczego ten fakt nie przebił się do świadomości i nikt wtedy nie poszedł tą drogą wyznaczając nową odmianę, przyznam, że nie wiem. Tym bardziej dla mnie, to właśnie kolega @Tunia Radom jest kolejnym odkrywcą i dziękuję mu za jego determinacje żeby temat dokończyć i zamknąć. Żeby było śmieszniej i straszniej, napisze tylko, że po obejrzeniu pod tym kątem i z odpowiednim powiększeniem mojego egzemplarza dwuzłotówki z tego rocznika, okazało się, że… to jest też przebitka J Najciemniej jak zwykle pod latarnią.  Poniżej prezentuje serię 3 zdjęć z dokładnym przybliżeniem cyfry „5” w dacie 1795. Na pierwszym z lewej mamy to, co widać w 60-cio krotnym przybliżeniu. Na zdjęciu obok zaznaczyłem elementy cyfry „4” wystające spod tej samej piątki. Na ostatnim narysowałem prostą wizualizacje cyfry cztery ukrytej pod nabita na nią cyfrę pięć. Teraz jak sądzę wreszcie dokładnie widać, o czym mowa w tym pokręconym wpisie J.

 No ok. i co teraz? Skoro wiemy już, że pewna część monet dwuzłotowych z tego rocznika jest przebitką z 1794 roku, to, na co się nam ta wiedza może teraz przydać?.

Po pierwsze, zwróćmy uwagę na niezwykłą dokładność tego przebicia. Cyfra „5” praktycznie w pełni pokrywa „4”. Nic, więc dziwnego, że wyznaczenie tej odmiany przyszło z trudem, gdyż mając pod ręką tylko jeden egzemplarz monety można dojść do wniosku, że trudno dostrzegalne gołym okiem anomalia wyglądu cyfry „5” są jakimś zwykła niedoskonałością bicia czy metalu. Dopiero mając obok siebie kilka monet tej odmiany lub dysponując dokładnym zbliżeniem, możemy dojść do wniosku, że zmiany te są powtarzalne i to niemal identycznie na każdej z monet. Jeśli miałoby być to jakieś zwykłe przebijanie daty, polegające na naniesieniu na gotowe egzemplarze wybite w 1794, nowej ostatniej cyfry, to można by się spodziewać tego, że nabicie to będzie miało różny charakter i kształt, inny w każdej monecie. Tu jednak mamy wszystko „jak pod sznurek”. Może to świadczyć o tym, że jak w przypadku opisywanej wcześniej monety z 1794 roku – mamy do czynienia z poprawionym stemplem. Przypomnijmy sobie tylko fakt, że przełom lat 1794/5 to w Polsce to okres wojenny. W kraju trwała Insurekcja Kościuszkowska, losy ojczyzny były zagrożone i niepewne a wysiłek i poświęcenie patriotów ogromne. Mennica warszawska aktywnie wspierała powstańców i w tym czasie pracowała z pełną mocą, starając się wybić jak najwięcej monet potrzebnych do finansowania działań wojennych. Nic, zatem dziwnego w tym, że pośpiech i nastawienie na rezultat było w tym czasie o wiele większe niż dbałość o nieistotne w sumie szczegóły dotyczące formy monety. Dla zakupów broni i amunicji oraz dla finansowania działań wojskowych – data wybita na monecie nie miała większego znaczenia. Toteż moim zdaniem nic dziwnego, że mincerz działający pod tak wielką presją czasu znalazł powód by dokonać zmiany daty bezpośrednio na stemplu. W ten sposób tłumaczę sobie fakt, że wszystkie znane mi monety z przebitą datą są praktycznie identyczne. To jedno, co można wywnioskować, znając nową odmianę - co jeszcze?

Teraz pragnę zwrócić uwagę na nakład. Opisując na nowo nakłady w czerwcowym artykule, na podstawie publikacji Rafała Janke „Źródła z dziejów mennicy warszawskiej” podzieliłem zdanie autora książki, że publikowane wcześniej w katalogach nakłady monet roczników 1794 i 1795 są niedokładne. Określiłem wtedy nakład osmiogroszówek z 1794 na prawie 2,2 mln egzemplarzy a monet 1795 na 250 tysięcy sztuk. Jednak bardzo dobrze pamiętam, że badając wtedy rozkład poszczególnych odmian na sporej populacji 210 sztuk monet dwuzłotowych, nie udało mi się tego jakoś zdecydowanie potwierdzić w naturze. Jeśli wyliczenia byłyby właściwe i rzeczywiście nakłady wynosiłyby 2,2 mln do 0,25 mln to zaokrąglając i uśredniając, można by założyć, że monet z 1794 roku jest 10 razy więcej niż tych z roku 1795. Zatem podczas badania, można było się spodziewać, że na każde 10 monet dwuzłotowych z 1794 przypadnie nam 1 moneta z 1795 roku. Niestety okazało się, że nie do końca praktyka pokryła się z teorią i na 180 monet z 1794 roku przypadło aż 30 egzemplarzy z 1795. Oczywiście jest to tylko niewielka próba, lecz jednak mamy tu do czynienia z wyraźnym nadwyżką monet późniejszych. Teraz, kiedy już wiemy, że znaczna część tych badanych wtedy monet została wybita poprawionym stemplem i ma przebitą datę, to stawia trochę moją czerwcową kwerendę w nowym świetle i być może w efekcie doprowadzi nas do jakiś nowych wniosków. Przeprowadźmy teraz proste rozumowanie opierając się na znanych nam faktach. Sumując nakłady obu roczników, jakie wyznaczyłem w czerwcowym wpisie, otrzymujemy razem dokładnie 2 449 079 sztuk monet. Biorąc rozkład poszczególnych typów ze zbadanej przez mnie próby 210 egzemplarzy, wychodzi nam na to, że rocznik 1794 to około 86% (180/210) populacji a 1795 odpowiednio 14% (30/210). Jeśli wziąć ten rozkład do wcześniej oszacowanych nakładów to okazuje się, że dla monet dwuzłotowych z 1795 wstępnie oszacowany nakład 250 tysięcy egzemplarzy jest około o 100 tysięcy sztuk za niski. Jeśli nakład wynosiłby około 350 tysięcy wtedy idealnie byłoby to około 14 % całej populacji. Zatem mając z jednej strony wyraźną nadwyżkę monet z 1795 roku na rynku numizmatycznym a z drugiej strony „twarde dane” pochodzące ze źródeł pisanych mennicy, możemy dojść do wstępnego wniosku, że gdzieś w tym wszystkim czai się jakieś niedopowiedzenie, które sprawia, że obie zmienne nie pasują do siebie. Stąd blisko do postawienia tezy, że być może jest jeszcze jakiś inny czynnik, którego nie dostrzegliśmy a który wpływa istotnie na rozkład nakładów monet obu roczników.  Być może było tak, że jednak nie wszystkie monety dwuzłotowe które miały zostać wyprodukowane (według planu) w 1794 roku miały opuścić mennicę do końca roku... i jakaś ich cześć została wybita poprawianym "na szybko" stemplem już z rocznikiem 1795??? Teza jest trochę karkołomna, bo trudno znaleźć jakiś istotny powód takiego zachowania, ale też nie sposób jej jednoznacznie wykluczyć. Jeśli by tak było, to oczywiście wymaga to dodatkowych badan i potwierdzenia, ale na dziś teoretycznie można założyć, że istnieje prawdopodobieństwo, że pomimo danych z mennicy ilość monet dwuzłotowych z wybitym rocznikiem 1795 roku jest jednak nieco wyższa niż pierwotnie zakładaliśmy. Nie zmieni to oczywiście tego, że dwuzłotówki z 1794 roku są bardzo popularne a monety z roku 1795 - znacznie mniej, ale jednak daje nam jakąś nadzieję, że być może nie wiemy jeszcze wszystkiego i kiedyś w przyszłości będzie dalszy ciąg tej historii….

I jak? Drobne z pozoru odkrycie może okazać się kluczowe do właściwego zrozumienia i opisania faktów historycznych. Ogłaszam niniejszym wrzesień miesiącem cudów. Jeśli ktoś po tym tekście uzna, że numizmatyka jest nudna jak flaki z olejem, że w zbieraniu monet „nic się nie dzieje” a same monety zbierają „leśne dziadki i lamusy” to mam nadzieję, że wyprowadziłem go dzisiaj z błędu. My amatorzy monet SAP jesteśmy jak Tome Lee Jones w „Ściganym” J.  Zobaczmy, jak dynamicznie przyspieszyliśmy historię mennictwa czasów SAP. Kiedy tylko realnie zainteresowaliśmy się tematem, zaczęliśmy badać i kojarzyć fakty to cała wiedza numizmatyczna tego okresu razem z nami przyspieszyła niczym „nówka-sztuka” Pendolino mijające z piskiem szyn stację kolejową we Włoszczowej. Ktoś się nie zgadza, OK.? 

To proszę teraz spojrzeć na zestawienie poniżej, dotyczące kolejności odkryć poszczególnych odmian dwuzłotówek Stanisława Augusta Poniatowskiego w rocznikach 1794 i 1795:
  • Kraków rok 1913 – Karol Plage wydaje katalog swoje wybitne dzieło „Okres Stanisława Augusta w historii numizmatyki polskiej”, w którym wyznacza i opisuje 3 odmiany monet dwuzłotowych w interesujących nas rocznikach (odpowiednio 2x1794, 1x1795)
  • Przez kolejne 103 lata, żaden z wydanych nowych katalogów nie opisuje nowych odmian.
  • Szczecin, maj 2016 – autorzy Parchimowicz/Brzeziński wydają nowy katalog/album „Monety Stanisława Augusta Poniatowskiego”, w którym opisują już 4 odmiany (3x1794, 1x1795).
  • Warszawa, 17 czerwca 2016 – @eleniasz publikuje wpis na blogu, w którym określa nową odmianę, zatem znamy już 5 odmian (4x1794, 1x 1795).
  • Warszawa, 30 sierpnia 2016 – Pan Marcin Żmudzin z Gabinetu Numizmatycznego GNDM.pl odkrywa a Pan Damian Marciniak publikuje, kolejną nową odmianę z rocznika 1794, czyli w domyśle w sumie mamy już 6 odmian (5x1794 i 1x1795).
  • Warszawa, 30 sierpnia 2016 – Kolega @Tunia Radom oficjalnie odkrywa/zgłasza a @eleniasz w kolejnym dniu wstępnie potwierdza istnienie nowej odmiany dwuzłotówki z 1795 roku.
  • Warszawa, 20 wrzesień 2016 – @eleniasz publikuje nowy wpis na blogu, w którym oficjalnie opisuje wszystkie 5 znanych mu odmian dwuzłotówek z 1794 roku (5x1794).
  • Warszawa, 27 września 2016 – @eleniasz publikuje nowy wpis na blogu, w którym powszechnie ogłasza odkrycie Kolegi @Tunia Radom oraz opisuje 2 znane mu odmiany (2x1795). Razem znamy już 7 odmian dwuzłotówek 1794-1795.

Na mnie ta tegoroczna dynamika robi naprawdę spore wrażenie, od maja 2016 roku opisano 4 nowe odmiany! Tym samym, wielce prawdopodobne jest stwierdzenie, że w mennictwie okresu SAP jest jeszcze sporo tajemnic czekających na swoich odkrywców. Trzeba tylko wziąć sprawy w swoje ręce i przy okazji samego interesowania się powiększaniem zbiorów, należy badać różne aspekty naszych monet, aktywnie poszukując interesujących nowinek. Uważam też, że po mimo upływu szmatu czasu, jakim jest 250 lat od daty wybicia naszych ukochanych monet, narzędzia i informacje, jakimi dysponujemy obecnie w XXI wieku są naszym ogromnym sprzymierzeńcem. Weźmy dzisiejsze odkrycie. Gołym okiem „coś tam” na monecie widać, uzbrojonym – nie ma wątpliwości, z czym konkretnie mamy do czynienia. Ja przyznam w tym miejscu, że żadnym fotografem nie jestem. Nie mam do tego wielkiego zacięcia i można powiedzieć nawet, że trochę lekceważę sobie, jakość produkowanych przez mnie fotografii. Niech na poparcie tej tezy wystarczy fakt, że nie wykonuje zdjęć za pomocą „normalnego” aparatu fotograficznego. Pewnie zgwałcę teraz dobry smak znawców tej sztuki, ale moje zdjęcia wykonuję smartfonem. Uznaję, że w tym wypadku wygoda użytkownika (czyli mnie J) jest moim najważniejszym priorytetem dlatego też wybieram poręczność i korzystam z najprostszej, podstawowej aplikacji w swoim telefonie komórkowym. Tak właśnie działając nie dostrzegłem w pierwszej fazie, że moja moneta z 1795 roku ma przebita datę. Ale, od czego mamy XXI wiek i jego technologię, która wydaje mi się z każdym rokiem jeszcze potężniejsza. Otóż, jako badacz i poszukiwacz odmian i wariantów czasami jednak korzystam ze zdjęć z większym powiększeniem. W tym celu zainwestowałem kiedyś 80 złotych w sprytną nakładkę do robienia zdjęć telefonem z możliwym aż 60-cio krotnym powiększeniem. Jestem bardzo zadowolony z tego prostego urządzenia. Spisuje się nienagannie i ma wiele cech, które do mnie przemawiają. Głównymi są oczywiście prostota działania, niezawodność oraz brak wymagań, co do obsługi i zasilania. Powyżej prezentuję kilka zdjęć cyfry "5" zrobionych właśnie smarfonem przy pomocy mojej nakładki/lupy/mikroskopu firmy Leuchttrum. Jak dla mnie efekt 60-cio krotnego powiększenia jest więcej niż wystarczający.  Kiedyś pewnie wyprodukuje specjalny wpis poświęcony praktycznym informacjom o akcesoriach, które każdy szanujący się amator monet powinien posiadać. Mikroskop może na pierwszy rzut oka wydawać się zbędną zabawką, ale proszę mi wierzyć, że w praktyce naprawdę bardzo często się przydaje. Niech dzisiejsza publikacja będzie tego skromnym uzasadnieniem.

A teraz jeszcze coś dla fanów spiskowej teorii dziejów J Po krótkiej analizie danych z dzisiejszego wpisu, można się pokusić o naprawdę karkołomne tezy. Na przykład taką, że właśnie z powodu wysokiej niechęci społeczeństwa w XIX i XX wieku do używania mikroskopów do codziennych badań numizmatycznych (w tym oczywiście, nakładek do smatfonów), zawdzięczamy ten 103 letni okres braku odkryć nowych odmian dwuzłotówek z roczników 1794-1795. A wszystkiemu temu jest winny nikt inny tylko… sam Adam Mickiewicz. Narodowy wieszcz, piewca romantyzmu, który niecnie wykorzystał naszą słowiańską naturę i niejednokrotnie forsował jakże chwytliwe i rzewne hasła skierowane przeciwko badaniom numizmatów. Dowód? Weźmy na przykład jakże charakterystyczną dla tego okresu balladę „Romantyczność”. To tam właśnie Adam Mickiewicz skrytykował światopogląd naukowy wyrażany ówcześnie (w początkach XIX wieku) przez Jana Śniadeckiego pisząc jakże znamienne wersy: „Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko”. W ten sposób straciliśmy dla numizmatyki w całości wiek XIX. Natomiast w wieku XX, jak w większości pamiętamy - romantyzm ze dwojona siłą wrócił do łask i… już nawet dzieci zmuszane były „przez system” do czytania i nauki na pamięć romantycznych utworów wieszcza. Co w powodowało traumę i niechęć… do badania monet z wykorzystaniem wysokich powiększeń. Oczywiście te „tezy” to tylko (bądźmy szczerzy) niskiej jakości żart autora. Ale na tym „przykładzie” chciałem tylko pokazać, że czasem warto oprzeć się systemowi, zwolnić codzienny bieg i nie dawać do końca wiary w to, że wszystko już zostało wymyślone oraz… mieć swój własny, podręczny mikroskop J

Dobrze, wróćmy do tematu, bo znów odleciałem. Kończąc powoli dzisiejszy wpis, przechodzę do tradycyjnych zestawień. Poniżej opisze i scharakteryzuję obie odmiany dwuzłotówki z rocznika 1795 według standardowej nomenklatury używanej na moim blogu. Ponieważ odkrycie ma wpływ na cały rocznik 1795, ustaliłem nowy rozkład poszczególnych odmian, wyestymowałem ich nakład oraz stopień rzadkości. 

Nomenklatura będzie standardowa, jak zwykle czyli:
REWERS 1 - > data przebita z 1794 na 1795
REWERS 2 -> data normalna
 AWERS - > jeden wariant awersu

W tabeli poniżej wyznaczmy, więc znane nam na dziś odmiany. Numery poszczególnych odmian odpowiadają zaproponowanej przez mnie kolejności ich powstania. Czyli, proponuje by pierwszą odmiana w kolejności była ta posiadająca element daty z roku poprzedniego.

REWERS/AWERS
AWERS
REWERS 1
ODMIANA 1
REWERS 2
ODMIANA 2

Zobaczmy teraz, jaki był rozkład procentowy poszczególnych monet w badanej próbie. Może to będzie najdziwniejsze w całym dzisiejszym artykule, ale proszę uwierzyć na słowo (a kto chce i może, to niech to oczywiście sprawdzi), że aż 2/3 monet dwuzłotowych z rocznika 1795, które miałem przyjemność oglądać miało cechy przebitej daty. Okazuje się, że te „normalne” egzemplarze są w zdecydowanej mniejszości…

REWERS/AWERS
AWERS
REWERS 1
66%
REWERS 2
34%

Przyjmując nakład rocznika tej monety w ilości, jaką wyznaczyłem ostatnio, który jak przypomnę wynosi 250 946 egzemplarzy (tu nie uwzględniam teorii o dodatkowych 100 tysiacach sztuk), możemy z grubsza określić rozkład ilościowy każdej z odmian. Wyliczenia przedstawia tabela poniżej.

REWERS/AWERS
AWERS
REWERS 1
164 683
REWERS 2
86 263

A teraz ocena rzadkości występowania. W czerwcowym wpisie przyznałem całemu rocznikowi dwuzłotówek z 1795 roku stopień R. Dziś, kiedy rozbiłem rocznik na dwie odmiany, to subiektywnie dla większej części rocznika, czyli ODMIANY 1 z przebitą datą – zostawiam ten stopień bez zmian. Doceniam natomiast mniejsze występowanie na rynku monety ODMIANY 2 i subiektywnie przyznaje im R1.

REWERS/AWERS
AWERS
REWERS 1
R
REWERS 2
R1

Ok., a teraz zgodnie z zasadą, dysponując tymi wszystkimi nowymi danymi, opiszmy wszystkie znane nam odmiany i ułóżmy je tak jak wyglądałyby w katalogu autorów Parchimowicz/Brzeziński. Nowa odmiana, nienotowane w najnowszym katalogu została umieszczam na końcu z dodanym znakiem zapytania.

ROCZNIK 1795

27.i – ODMIANA 2- data standardowa

Awers napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Rewers napis otokowy 42 ¼ MARCA (M.V. / 8. GR.) PURA COLON: 17 – 95.
Rant: skośnie karbowany



Inne katalogi: Plage 349, Kopicki 2426, Parchimowicz 12223.k
Nakład łączny rocznika 250 946
Estymowany nakład ODMIANY 86 263 sztuk  = rzadkość R1


27.i1? – ODMIANA 1 - z przebita datą z 1794 na 1795

Awers napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Rewers napis otokowy 42 ¼ MARCA (M.V. / 8. GR.) PURA COLON: 17 – 94/5.
Rant: skośnie karbowany
Inne katalogi: brak
Nakład łączny rocznika 250 946
Estymowany nakład tej ODMIANY 164 683 sztuk = rzadkość R

To wszystko na dzisiaj. Żyjemy w ciekawych czasach, pełnych nowych możliwości. Mam nadzieję, że ogłosimy na tym blogu jeszcze wiele interesujących odkryć i nowinek. Dziś zakończę trochę inaczej niż zazwyczaj - każdy, kto doczytał do tego momentu … ma szczęście, ponieważ dowiedział się czegoś nowego. Odwiedźcie zbiór monet SAP naszego dzisiejszego bohatera-odkrywcy Kolegi @Tunia Radom, który jest umieszczony na stronie wirtualnego muzeum, do którego link zamieszczam poniżej i pogratulujcie mu odkrycia. No i trzymajcie się ciepło, bo jesień idzie i trzeba to nam będzie jakoś wspólnie przeżyć... Do zobaczenia niebawem J

W dzisiejszym wpisie wykorzystałem zdjęcia z archiwum WCN, salonu numizmatycznego FJODA oraz z kolekcji Kolegi @Tunia Radom dostępnej na serwisie MyViMu po tym…LINKIEM 

wtorek, 20 września 2016

Dwuzłotówki z 1794, czyli GNDM trąbi nam Eureka!

Są takie chwile w życiu amatora numizmatyki, które pamięta się szczególnie. Najczęściej to jakieś kluczowe wydarzenia związane z rozwojem naszych kolekcji, typu – podjęcie decyzji o kierunku zbiorów, zdobycie jakiejś szczególnie rzadkiej monety, pozyskanie trudnodostępnej literatury czy też uzyskanie „tajemnej wiedzy” na tematy związane z naszymi zainteresowaniami. Długo można by je wymieniać a i tak dla każdego z nas pewnie, co innego jest szczególnie warte zapamiętania. Dzisiejszy wpis będzie właśnie o jednym z takich dni, jaki przydarzył mi się niedawno i który jak myślę był szczególny nie tylko dla mnie, lecz zelektryzował wielu miłośników mennictwa okresu SAP. Ale zacznijmy od początku…


Otóż był wczesny wieczór we wtorek 30 sierpnia, kiedy to robiąc standardowy przegląd stron internetowych ważnych dla moich rozlicznych pasji zajrzałem jak to, co dzień mam w zwyczaju na stronę facebooka do Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka. Tam jak zwykle chciałem zobaczyć, co ciekawego słychać w GNDM, jakie nowości będą wystawiane do sprzedaży a także pobyć chwilę w świecie wielkiej (najczęściej też dość kosztownej) numizmatyki przez duże N J.  Jak grom z nieba spadła wtedy na mnie informacja o odkryciu nowej, nienotowanej nigdy wcześniej odmiany dwuzłotówki z 1794 roku. Byłem jak to się mówi „w temacie”, bo przecież sam na tym blogu zaledwie 2,5 miesiąca wcześniej opisałem dokładnie ten rocznik. Wtedy też określiłem i dodałem swoją nienotowaną odmianę tej monety. Przeczytałem, zatem szybko krótką notatkę i rzuciłem się na zdjęcia. 
Jak BYK piękna ośmiogroszówka wybita stemplem II ordynacji menniczej na nowym, skośnie karbowanym krążku stosowanym już w III reformie. Wszystko, co najważniejsze zaznaczone zostało czerwonymi strzałkami. Zaraz po tym odpaliłem filmik dołączony na stronie, na którym mogłem już spokojnie z każdej możliwej strony podziwiać tę nowinkę. Moneta prezentowała się naprawdę pięknie (drugi stan to jednak cudo) a triumfalny ton nagrania jeszcze bardziej podkreślał doniosłość tej chwili. Co ciekawe, Pan Damian w tym nagraniu nie tylko opisał samą monetę, ale przy okazji dokładnie i ze szczegółami wyjaśnił, na czym polega jej wyjątkowość. Wypada wspomnieć, że godnym szacunku fragmentem nagrania było również publiczne pochwalenie profesjonalizmu swojego pracownika. Pan Marcin Żmudzin, który był fizycznym odkrywcą monety może być dumny z siebie… i swojej pracy J Z nagrania dowiedziałem się również o tym, że byłem jedną z dwóch osób, z którą skontaktowano się, aby omówić i potwierdzić to odkrycie przed publikacją na stronie. Cieszę się, że zasłużyłem na ten honor. Niestety cały dzień byłem zajęty w pracy i nie miałem szansy, aby się z tym zapytaniem zapoznać i na tym etapie wyrazić swoje zdanie. Świetnie, że Pan Rafał Janke „był na posterunku” i wyraził opinię znawcy tematu, z którym trudno się nie zgodzić. Ja mogę tylko dodać, że już „post factum” miałem szansę wymienić się mailami z samym „odkrywcą” i szczerze mu pogratulować. A teraz oddajmy głos odkrywcom, niżej załaczam filmik o którym mowa.


Zobaczmy, więc co tu mamy. Piękny, praktycznie niejustowany egzemplarz w mocnym drugim stanie zachowania. Wszystko jest na zdjęciach i nagraniu, więc nie ma sensu przedłużać tylko zobaczmy jak rynek wycenił tą rewelacyjna monetę. Moneta tradycyjnie wylądowała bez ceny minimalnej na aukcji Allegro. Muszę przyznać, że miałem „na oku” nie tylko samą aukcję, ale również z uwagą obserwowałem działania marketingowe w wykonaniu GNDM. Lubię i doceniam to nowoczesne, XXI wieczne podejście do sprzedaży (i klientów) oraz szum, jaki robią wokół oferowanych monet. Lubic to jedno, skorzystać to drugie. Niestety ceny aukcji wystartowały w kosmos, mijając moje maksimum na kilka dni przed końcem aukcji. Więc dziś powiem to, czego nie powiedziałem w poprzednim wpisie o aukcji WCN – „nie dla psa kiełbasa!” J. Kto tego nie śledził, to dla niego dodam, że moneta osiągnęła zacną cenę… 7 205 złotych. Myślę, że się nie pomylę twierdząc, że właściciel oddając tą dwuzłotówkę do sprzedaży renomowanemu wystawcy nie miał bladego pojęcia jak wyjątkową monetę posiada. Tak samo pewnie nikomu w gabinetu numizmatycznego nie śniło się, że moneta znajdzie nabywcę za tak wysoką cenę. Ale tak to już jest z unikatami. Moneta osiągnęła cenę na poziomie rzadszego talara SAP w bardzo dobrym stanie zachowania. Drugi egzemplarz na te chwile nie został jeszcze odkryty, ale to może być tylko kwestia bliskiej przyszłości, więc jeśli to miała być „inwestycja” to może się okazać nieco ryzykowna. Dlatego zaapeluję: „Polacy do zbiorów!” . A na serio, to nie pozostaje mi nic innego jak powtórzyć to, co napisałem na blogu już w czerwcu a co był łaskaw powtórzyć Pan Damian w nagraniu – sprawdzajcie ranty swoich monet, bo nigdy nie wiadomo, jakie cuda możecie posiadać w swoich kolekcjach. Przykładem niech będzie moja dwuzłotówka, którą dumny jak paw opisywałem Wam w czerwcu. Pewnie nigdy nie zorientowałbym się, że też jest unikatem, gdybym dokładnie nie przebadał jej na potrzebę napisania artykułu na blogu – kupiłem ją przecież, jako zwykłe 8 groszy, płacąc „zwykłą” cenę. W życiu to trzeba mieć szczęście, więc zachęcam do poszukiwań swoich zbiorów i zgłaszania odkryć w formie komentarzy lub bezpośrednio do mnie mailem. Chętnie pomogę rozsławić Wasze unikaty i gwarantuje, że opiszę je na blogu.

No dobrze, to, co teraz poczniemy z tą nową wiedzą i jak ją z pożytkiem wykorzystamy?. Może na początek podsumujmy, co aktualnie wiemy o wszystkich istniejących odmianach dwuzłotówki z 1794 roku. Z dzisiejszego stanu informacji wynika, że znamy już w sumie aż 5 odmian. Dla porządku pozwolę sobie je wymienić używając określeń „stara/stary i nowa/nowy” odnośnie stopy menniczej, stempla i krążka monety z nabitym rantem. Oczywiście „stara/stary” dotyczy cech monet wykonanych zgodnie z II ustawą menniczą za czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego a „nowa/nowy” – według III ustawy, która jak pamiętamy weszła w życie w trakcie trwania produkcji w 1794 roku. Korzystając z okazji postaram się teraz wstępnie zaproponować kolejność powstania tych odmian. 

Moim zdaniem, mogło być tak, jako pierwsza była…
1) Odmiana ze stopą 41 ¾ z rantem ozdobnym – standardowa moneta z początku roku 1794 wybita zgodnie z II reformą monetarną, czyli „starym” stemplem na „starym” krążku menniczym z rantem ozdobnym.
2) Odmiana ze stopą 41 ¾ z rantem skośnym (opisywana dzisiaj) – moneta późniejsza, wybita jeszcze „startym” stemplem z II reformy, jednak już na krążku menniczym wykonanym zgodnie z III reformą (rant skośnie karbowany). Wybita, jako błąd pracownika mennicy lub jako próba techniczna „nowych” krążków menniczych przed ich wprowadzeniem do masowej produkcji. Co ważne wybita w okresie, w którym istniał jeszcze oryginalny „stary stempel 41 ¾”. Jeśli to była próba, to taka moneta powinna zostać na koniec przetopiona by nie mogła opuścić mennicy. Niski poziom kontroli i w efekcie stało się inaczej J
3) Odmiana z „nową” stopą 42 ¼ wyraźnie nabitą na „starej” stopie 41 ¾ - moneta przejściowa, wykonana przerobionym stemplem, ale już na „nowym” krążku z rantem skośnie karbowanym. Monety te powstały prawdopodobnie w wyniku tego, że w czasie, gdy III reforma wchodziła w życie - „nowy” stempel nie był jeszcze gotowy do użycia, dlatego podjęto decyzje o prostym przerobieniu istniejącego „starego” stempla 41 ¾ poprzez nabicie na nim „nowej” stopy 42 ¼ .
4) Odmiana ze stopą 42 ¼ z rantem skośnie karbowanym – standardowa moneta wybita zgodnie z III reformą, czyli „nowym” stemplem na „nowym” krążku menniczym.
5) Odmiana ze stopą 42 ¼ z rantem ozdobnym – moneta z mojego zbioru, opisana na blogu w czerwcu, powstała moim zdaniem, jako typowy błąd ludzki. Jakaś nieznana ilość „starych” krążków menniczych musiała zostać niewykorzystana w produkcji do czasu wprowadzenia III reformy i prawdopodobnie została zmagazynowana w celu późniejszego przetopienia. Nie wszystkie „stare” krążki jak widać zostały zniszczone i jeden (aktualnie znany) przez pomyłkę trafił znów do produkcji i został wybity „nowym stemplem”. Taka moneta nie powinna przejść kontroli i opuścić mennicy, na szczęście nie wszystko zagrało i jak jest widzimy J

OK., teraz dodajmy nasz „nowy” unikat do pozostałych monet opisanych na blogu w czerwcu i opiszmy ją według nomenklatury używanej w katalogu Parchimowicz/Brzeziński. Przy okazji tej czynności zaktualizujmy też naszą wiedzę o całym roczniku ośmiogroszówek z 1794 roku. Tym razem naszymi punktami kontrolnymi do łatwego odróżnienia i wyznaczenia poszczególnych wariantów będą stopa mennicza umieszczona na rewersie oraz rodzaj rantu monety.

REWERS 1 - > stopa 41 ¾
REWERS 2 -> stopa 42 ¼ nabita na 41 ¾
REWERS 3 -> stopa 42 ¼ 


RANT 1 - > ozdobny
RANT 2 -> skośnie karbowany

Na podstawie 170 egzemplarzy dwuzłotówki z 1794 roku znajdujących się w mojej bazie (korzystam z danych z mojego poprzedniego wpisu z czerwca), zbadajmy rozkład poszczególnych odmian, odnieśmy go do nakładu oraz oszacujmy ich rzadkość występowania. Proszę zwrócić uwagę, że dziś piszę „odmian” a nie jak zwykłem to robić wcześniej, czyli opisywać kolejnych „wariantów” monet. W tym temacie podzielam pogląd wyrażony na blogu Pana Jerzego Chałupskiego, który w przystępny sposób charakteryzuje, czym jest „typ” monety, czym „odmiana” a czym jest jej „wariant”. Jeśli tego nie znacie, to w tym miejscu możecie znaleźć tę informację LINK DO BLOGA

Zgodnie z powyższym, w przypadku naszych dwuzłotówek mamy do czynienia z istotnymi różnicami pomiędzy monetami z tego samego typu, czyli możemy każdą z nich śmiało nazwać nową „odmianą”. W tabeli poniżej wyznaczmy, więc znane nam na dziś odmiany. Numery poszczególnych odmian odpowiadają zaproponowanej przez mnie kolejności ich powstania.


REWERS/RANT
RANT 1
RANT 2
REWERS 1
ODMIANA 1
ODMIANA 2
REWERS 2
n/a
ODMIANA 3
REWERS 3
ODMIANA 5
ODMIANA 4

Co ciekawe mamy jeszcze jedno wolne miejsce na znalezienie 6 odmiany w tym roczniku, więc do dzieła poszukiwacze.  J

Zobaczmy teraz, jaki był rozkład procentowy poszczególnych wariantów w badanej próbie. Tutaj od razu mała dygresja, ponieważ „odmiana 2” i „odmiana 5” znane są aktualnie w ilości po 1 sztuce, nie brałem ich pod uwagę wyznaczając rozkład pozostałych odmian.

REWERS/RANT
RANT 1
RANT 2
REWERS 1
47%
0%
REWERS 2
n/a
2%
REWERS 3
0%
51%

Znając nakład tej monety, który jest ogromny i wynosił aż 2 198 133 sztuki - tu też
Przypomnę, ze określiłem go na nowo według ustaleń zaczerpniętych z książki Rafała Janke „Źródła dziejów mennicy warszawskiej” – możemy płynnie przejść do estymacji nakładu poszczególnych odmian. Wyliczenia przedstawia tabela poniżej.

REWERS/RANT
RANT 1
RANT 2
REWERS 1
1 046 705
25
REWERS 2
n/a
39 252
REWERS 3
25
1 112 126

Ilości egzemplarzy dla „odmiany 2” i „odmiany 5” są oczywiście kolejnym założeniem, które bazuje na ocenie, jaką zaprezentowałem w czerwcu. Wtedy według skali rzadkości Emeryka Hutten-Czapskiego, jaką używam dla polskich monet historycznych, oceniłem rzadkość mojej monety na R6. Stąd założenie 25 sztuk, które odpowiada maksymalnej ilości monet dla rzadkości R6. Z kolei dla "odmiany 3" ocena R2 jest niższa o jeden stopień od tej jaką dałem jej w czerwcowym arktykule. Zobaczmy teraz jak oceny rzadkości tego rocznika prezentują się w tabeli.

REWERS/RANT
RANT 1
RANT 2
REWERS 1
brak
R6
REWERS 2
n/a
R2
REWERS 3
R6
brak

 Ok., a teraz zgodnie z zasadą, dysponując tymi wszystkimi nowymi danymi, opiszmy wszystkie znane nam odmiany i ułóżmy je tak jak wyglądałyby w katalogu autorów Parchimowicz/Brzeziński. Nowe odmiany, nienotowane w najnowszym katalogu umieszczam na końcu, tradycyjnie do oznaczenia dodając znak zapytania. 

ROCZNIK 1794
  1. 27.h – ODMIANA 1 - z napisem 41 ¾ na rewersie
Awers napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Rewers napis otokowy 41 ¾ MARCA (M.V. / 8. GR.) PURA COLON: 17 – 94.

Rant: ozdobny ornament

Inne katalogi: Plage 347, Kopicki 2424, Parchimowicz 1223.i

Nakład odmiany 1 046 705 = brak stopnia rzadkości
  1. 27.h1 – ODMIANA 3 - z napisem 42 ¼ przebitym z 41 ¾ na rewersie i rantem skośnie karbowanym
Awers napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Rewers napis otokowy 42 ¼ MARCA (M.V. / 8. GR.) PURA COLON: 17 – 94.

Rant: skośnie karbowany

Inne katalogi: nienotowana

Nakład odmiany 39 252  = rzadkość R2
  1. 27.h2– ODMIANA 4 - z napisem 42 ¼ na rewersie i rantem skośnie karbowanym
Awers napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Rewers napis otokowy 42 ¼ MARCA (M.V. / 8. GR.) PURA COLON: 17 – 94.

Rant: skośnie karbowany

Inne katalogi: Plage 348, Kopicki 2425, Parchimowicz 1223.j

Nakład odmiany 1 112 126  = brak stopnia rzadkości
  1. 27.h3?– ODMIANA 5 - z napisem 42 ¼ na rewersie i rantem ozdobnym
Awers napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Rewers napis otokowy 42 ¼ MARCA (M.V. / 8. GR.) PURA COLON: 17 – 94.

Rant: ozdobny ornament (nieaktualny, „nielegalny” krążek menniczy)


Inne katalogi: nienotowana

Nakład odmiany 25  = rzadkość R6


    5. 27h4? – ODMIANA 2 - z napisem 41 ¾ na rewersie i rantem skośnie karbowanym

Awers napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Rewers napis otokowy 41 ¾  MARCA (M.V. / 8. GR.) PURA COLON: 17 – 94.
Rant: skośnie karbowany (istniejący dopiero w fazie projektu, „nielegalny” krążek menniczy)


Inne katalogi: nienotowana
Nakład odmiany 25 = rzadkość R6

I tak dochodzimy do końca tego artykułu, który w zamierzeniu miał opisywać ekscytujący dzień w życiu amatora numizmatyki królewskiej a wyszło jak zwykle – tabelki, rankingi i katalogi J Nie zapominajmy jednak o uczuciu radości jakie czerpiemy z odkrywania nowych, nieznanych dotąd cech naszych monet. Pamietajmy że jest jeszcze jedno wolne miejsce na 6 odmianę, trzeba ja tylko poszukać i być może uda się kiedyś taką znaleźć. Na koniec jeszcze raz gratuluje całej załodze Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka za profesjonalizm i pasję (jest nas więcej), z jaką podchodzą do swoich działań. Dumny jestem, że mogłem w tym wszystkim wziąć udział i poprzez ten wpis na blogu wszystko pozbierać w jeden artykuł i przedstawić do wiadomości dla wszystkich miłośników monet. Obiecuję, że to nie ostatnie odkrycie jakie zostanie tu opisane i już za kilka dni proszę spodziewać się kolejnej Eureki! A co, a jak... J

W artykule wykorzystałem dane z gabinetu numizmatycznego GNDM.pl, informacje z bloga Jerzego Chałupskiego „Zbierajmy Monety „, zdjęcie mincerza z pokazu bicia monet przez Grupę Artystyczną ze strony PokazyHistoryczne.pl oraz materiały z mojego poprzedniego czerwcowego wpisu.