piątek, 17 lutego 2017

Wieszanie zdrajców na warszawskim rynku starego miasta w roku 1794…

Uznałem, że jak na jeden tydzień oderwiemy się trochę od treści typowo numizmatycznych to przecież nic się nikomu nie stanie J „Nie zginie Rzeczpospolita” jak mawiał Kmicic na łamach powieści Sienkiewicza. Ale czy aby na pewno będzie to rzeczywiste oderwanie od ostatnio poruszanych przez mnie tematów? Otóż, z cała pewnością „nie”, a nawet w drugą stronę będzie to poniekąd kontynuacja mojego ostatniego artykułu, w którym użyłem Talara Targowickiego żeby krótko scharakteryzować konfederacje i II Rozbiór Polski, do którego w efekcie doprowadziła. A żeby było ciekawiej, (chociaż już sam tytuł wieszczy krwawą historię, a te z reguły raczej nudne nie są J) nie będę dziś snuł swoich „opowieści dziwnych treści” tylko powrócę do jednej z moich pasji, jaką jest twórczość Jacka Kaczmarskiego. Już dwukrotnie udowodniłem w poprzednich, zeszłorocznych wpisach (do odnalezienia w zakładce CZASY SAP), mam szczególną słabość do tych utworów barda, które w zrozumiałej dla mnie formie (muzyka i słowo) dotykają spraw, jakie mnie najbardziej interesują a przy tym ukazują mi je z drugiej nieznanej mi strony, jaką jest malarstwo, którego nie rozumiem i nie czuję. O tym już pisałem, nie znam się na malarstwie, a patrząc na dany oraz nie widzę tego, „co autor miał na myśli” tylko to, co jest pięknie „podane na tacy”, więc sam stwierdzam, że nadaje się tylko do uwielbiania pejzaży Można, zatem na wstępie powiedzieć, że będzie to kolejny odcinek, w którym postaram się jak tylko potrafię przybliżyć kolejny niespokojny epizod XVIII wiecznej historii Polski, jaką w niezwykły sposób uchwycili i zostawili dla potomnych dwaj artyści: Jan Piotr Norblin oraz Jacek Kaczmarski.

Tradycyjnie jednak zanim przejdę do sedna musze trochę pokrążyć wokół głównego tematu i to mimo tego, że „w cywilu” jestem raczej fanem prostych rozwiązań, bo wiem, że to one zazyczaj bywają skuteczne. Ja skuteczny, to musze być w pracy i w pościeli… a na blogu mogę sobie swobodnie pohasać, więc znów będzie kilka wątków pobocznych. O czym dziś, zatem będzie? Cztery rzeczy. Po pierwsze krótko opiszę sceny, jakie rozegrały się w 1794 roku w stolicy znane dziś pod nazwą Insurekcji Warszawskiej, jako tło głównego zajścia, które dziś zagości na łamach bloga. Następnie wyjawię tajemnicę, o czym tak naprawdę pisał Kaczmarski J. W dalszej części dosłownie „po łebkach” charakteryzuje osoby, które stały się głównymi bohaterami zajść i w większości tego nie przeżyły. No i na końcu wreszcie usłyszymy samego poetę i jego wykonanie pieśni wraz z pobieżną charakterystyką obrazu i samego utworu. Na dobry początek, (jeśli można tak powiedzieć w kontekście egzekucji) mała przeróbka ilustracji, jakie wykorzystałem w poprzednim wpisie o roku 1793. Coś jak obietnica przyszłych wrażeń J

Mnie, jako mieszkańcowi Warszawy, moim znajomym i rodzinie, z którymi o tym ostatnio rozmawiałem… a i zapewne zdecydowanej większości obywateli innych polskich miast i wsi temat Insurekcji Warszawskiej jawi się jak zupełnie nieznany i czekający dopiero na swoje odkrycie. Jak już ktoś słyszy „Powstanie Warszawskie” to kojarzy „tylko to” z 1944 roku. A w sumie szkoda, bo wydarzenia z 1794 roku, to tez beletrystyka na wysokim poziomie, naprawdę ciekawy, choć krótki i dramatyczny fragment naszej burzliwej historii, wart głębszego poznania. Z drugiej strony musze zaznaczyć, że praktycznie cała druga połowa XVIII wieku w Polsce, a już na pewno większość poruszanych przez mnie tematów, wydaje mi się gotowymi scenariuszami na film bestseller. Może jestem trochę nieobiektywny ale w tym przypadku na 200% mam racje J. Film/filmy o tych wydarzeniach to byłby prawdziwy HIT!. Ja filmów nie kręcę, na Youtuba nic nie wrzucam, zatem pozostaje mi tylko staroświeckie klepanie w klawiaturę komputera J. Mam smutną świadomość, że dziś tylko musnę ten niezwykły temat, ale to w końcu nie jest główny wątek dzisiejszego wpisu na blogu. Fakt, że wydarzenie to nie jest odpowiednio rozreklamowane (mamy XXI wiek i trzeba reklamować J), docenione i czczone - stanowi moim zdaniem ogromny obszar do poprawy w przyszłości. Jeśli ktoś po tym, co tu przeczyta będzie zainteresowany to na końcu będzie odniesienie do literatury, która warto sobie przyswoić. No dobra to zaczynamy J

Warszawa w czasie Sejmu Czteroletniego odgrywała szczególną role centrum krajowych wydarzeń. To tu sejmowano, to tu ścierały się różne racje i zawierały koalicje to tu uchwalono Konstytucje 3 Maja i wreszcie to tu świętowano i czczono dorobek reform społecznych. Pisze to żeby pokazać, jak bardzo to miasto, które jeszcze chwile temu było dumnym Paryżem wschodu Europy zostało odarte ze swoich wielkich dokonań w związku z Konfederacją Targowicką. Konfederacją, która była szczególnie znienawidzona w tym mieście wolności, w której społeczeństwo było rozsmakowane w wolności i równości, jaką poczuło i trudno się było teraz tego wyrzec w imię obrony szlacheckiej Rzeczpospolitej.  W wyniku nieszczęsnej konfederacji i przegranej wojny z Rosją, polityczne znaczenie Warszawy było mniejsze, lecz społecznie to właśnie tutaj biło serce niepodległości. Warszawa bardzo długo opierała się rosyjskiej interwencji, lecz w wyniku politycznych uwarunkowań i ona straciła niezależność a w efekcie obce wojska regularnie okupowały miasto. Tak jak stolica rozkwitła w okresie wolności tak teraz w okowach zaborców płaciła wysoka cenę. Tak liczne banki, przedsiębiorstwa i manufaktury, które stanowiły o jej rozwoju w ostatnich latach, teraz pozbawione środków i perspektyw bankrutowały lub były na jego skraju. Bieda, nędza i niezadowolenie społeczne wypełniało miejskie ulice i zaułki. Całość win spadała na zdrajców z Targowicy, okupantów Rosjan, zdrajców prusaków, którzy zamiast sojuszu wbili nam nóź w plecy no i … na królu, którego akces do Konfederacji i późniejsze zachowanie względem okupacyjnych urzędników nie przysparzało mu wielbicieli. I właśnie to miasto, ta ludność przeprowadziła operacje bez precedensu w dotychczasowej historii naszego państwa. W dniach 17 i 18 kwietnia 1794 „warszawa” powstała przeciw okupantom i w wyniku wielu walk i krwawych potyczek doprowadziła do wyrzucenia z miast garnizonu rosyjskiego. Jak się dziś ocenia było to największe i najwartościowsze militarnie zwycięstwo podczas całej Insurekcji Kościuszkowskiej. Bardzo prawdopodobne jest to, że bez warszawskiego zwycięstwa i ogromnego arsenału, który wpadł w ręce powstańców, niewiele byśmy zdziałali i insurekcja byłaby zaledwie krótkim epizodem. Nie bez znaczenia są również aspekty walk ulicznych w naprawdę wielkim mieście, jakim była już wówczas osiemnastowieczna Warszawa oraz ideologiczne nawiązanie organizatorów zrywu do Rewolucji Francuskiej. Co więc tak naprawdę się wydarzyło i jak doszło do tytułowej egzekucji? Oto pytania na które poszukamy odpowiedzi a poniżej widok centrum Warszawy z II połowy XVIII wieku pędzla Belotto.

A było tak… Stanisław August Poniatowski na wieść o zawiązaniu w dniu 24 marca insurekcji przez Kościuszkę był bardzo zaniepokojony kolejną rewolucją, w jaką zmierza nasz kraj. Dnia 2 kwietnia wystosował nawet notę protestacyjną, w której potępił działanie patriotów. Tym czasem Kościuszko już 4 kwietnia wygrał pierwszą bitwę pod Racławicami i jak wieść o tym dotarła do stolicy, to w mieście zawrzało i draka wisiała w powietrzu. Wtedy nasz król wysłał marszałka Ankwicza i hetmana Ożarowskiego do rosyjskiej ambasady z propozycją wycofania wojsk rosyjskich po za miasto (do póki jeszcze to można było zrobić). Rosjanie pewni swojej przewagi nie skorzystali z propozycji i zrobili ruch, który okazał się brzemienny w skutkach, bo wysłali znaczna cześć swoich oddziałów na spotkanie wojsk Kościuszki w celu uniemożliwienia mu zbliżenia się do Warszawy oraz drugą grupą oddziałów otoczyli miasto szczelnym kordonem. Z drugiej strony rozpoczęły się przygotowania do aresztowań na masowa skale zwolenników niepodległości, których rosyjscy szpicle mieli rozpracowanych. Byli w tej grupie wszyscy najważniejsi przywódcy nurtów narodowych, między innymi Adam Madaliński, Kazimierz Sapieha, Ignacy Działyński, Hugo Kołłątaj, Jan Węgierski, Stanisław Małachowski oraz Ignacy i Stanisław Kostka Potoccy. W ten sposób chciano ukręcić łeb rewolucji. Trzecim działaniem Rosjan w mieście była próba przejęcia arsenału królewskiego, który miał polska załogę. Po czwarte Rosjanie rozproszyli swoje jednostki i zajęli najważniejsze budynki w mieście, które miały strategiczne znaczenie dla stłumienia spodziewanego buntu. Otaczano także polskie koszary, w których nie było pewności, co do wierności imperatorowej. Wprowadzono godzinę policyjną, czyli polecano o godzinie 20 zamykać wszystkie knajpy. Czarę goryczy dopełnił pomysł biskupa Kossakowskiego, jednego z głównych zdrajców i twórców Targowicy, który skłaniał Rosjan do otoczenia kościołów i wyłapywanie wiernych wychodzących ze mszy w Wielka Sobotę. Żeby pomysł biskupa mógł odnieść powodzenie, zarządzeniem władz kościoła wszystkie msze w mieście miały rozpocząć się o tej samej godzinie. Tego było już za wiele, na nieszczęście zaborców ich działania zostały odkryte, bo było ich tak wiele i wymagały na tyle sił i środków, że nie udało tego utrzymać w tajemnicy. Przyspieszało to decyzje o powstaniu. Spiskowcy zebrali się najpierw 13 kwietnia w domu Jana Kilińskiego przy ulicy Dunaj na starym mieście. Tu nie doszło do porozumienia pomiędzy stronnictwami, głównie przez to że część patriotów chciała czekac na przybycie w pobliżu stolicy oddziałów wojsk Kościuszki. Jednak już podczas kolejnego zebrania dnia 15 kwietnia w koszarach artylerii podjęto decyzję, jako godzina „W” ustalono 5 rano za dwa dni.

W Warszawie powstanie wybuchło 17 kwietnia 1794 roku, więcej niż tydzień po tym jak do miasta dotarła (8 kwietnia) wieść o zwycięstwie wojsk polskich pod Racławicami. Nie była to jednak jakaś niezorganizowana akcja, przeciwnie – rewolucja w mieście była planowana już od 1793 roku przez patriotów skupionych wokół Ignacego Działoszyńskiego i Tomasza Maruszewskiego. Oni to działając w podziemiu stworzyli zarys planu działania i uzgodnili go z większością polskich jednostek stacjonujących w mieście i okolicach oraz grupami ochotników, które równie aktywne działały w ówczesnej konspiracji. W celu przeprowadzenia powstania zawiązano tajny Związek Rewolucyjny będący porozumieniem ponad podziałami wszystkich obozów i nurtów patriotycznych, zjednoczonych wokół idei zbrojnego odzyskania niepodległości. Patriotów było wielu jednak nie sposób nie wspomnieć o sojuszniku, który gwarantował podstawowe uderzenie a był nim generał Jan August Cichocki dowódca garnizonu miasta Warszawy, który był uznawany przez zaborców, jako lojalny współpracownik. Generał opracował plan działania z użyciem regularnej armii polskiej będącej w większości aktualnie w procesie demobilizacji oraz ochotników skupionych w milicjach miejskich i innych oddziałach paramilitarnych. Na koniec tego fragmentu trzeba dodać jeszcze przywódców wywodzących się z ludu, bo w końcu to trochę była rewolucja na wzór francuski. Mieszczanom przewodzili starsi cechów rzemieślniczych, mistrz masarski Józef Sierakowski, mistrz kowalski Jan Mariański oraz mistrz cechu szewców Jan Kiliński. Szczególne zasługi dla rozwoju struktur Związku Rewolucyjnego miał Kiliński, który mając duże wpływy w magistracie i szanowana pozycje w cechach rzemieślniczych, stworzył koła dyskusyjne, które pod przykrywką pogłębiania wiedzy zawodowej były kuźnią dla przyszłych rewolucjonistów.

Nastrój patriotyczny nie udzielał się wszystkim mieszkańcom miasta. Król nie brał udziału w przygotowaniach, jak już pisałem wcześniej był generalnie przeciwny i pogodzony z losem zachowywał się biernie w stosunku do przygotowanych działań, stąd pewnie nie był w ogóle wprowadzany w arkana planowanej akcji w stolicy. Nieliczni magnaci opuścili miasto wcześniej, dobrze odczytując nastroje społeczne i obawiając się o swoje mienie i szyję – duch rewolucji francuskiej był ponoć dostrzegalny. Część targowiczan wyjechała inni zamierzali przeczekać ewentualne niepokoje zabarykadowani w swoich pałacach i otoczeni rosyjskim wojskiem. Najbardziej znaczący członkowie targowicy Kossakowscy, Ożarowski i Ankwicz wiedzieli, że tylko rosyjskie bagnety zapewnia im bezpieczeństwo, a że byli pewni rosyjskiej potęgi pozostali w mieście aktywnie wspierać akcje przeciwko rodzącemu się powstaniu. Rosjanie bardzo aktywnie starali się uzyskać poparcie króla, wiedząc, że wielu pośród członków opozycji jest mu nadal wiernych i przychylnych i liczy się z jego zdaniem. Ambasador starał się zwieść Stanisława Augusta, że ideą Rosjan nie jest kolejny rozbiór Polski, który przecież wzmacniałby Prusy, król w zamian miał dołożyć starań żeby polski garnizon nie reagował na ewentualne próby podburzania mieszczan i tłumienia buntów przez wojska rosyjskie. Ambasador w tych dniach bardzo spokorniał, wydał nawet zgodę na spełnieni życzenia króla, jakim było przybycie do miasta pułku ułanów królewskich i rozmieszczania ich na Mariensztacie w okolicy Zamku Królewskiego. Stanisław August natomiast ze swojej strony również starał się prowadzić równoczesną grę i z Rosjanami oraz ze środowiskiem patriotycznym. Bardzo w gruncie rzeczy obawiając się powtórzenia zgubnego losu króla Francji Ludwika XVI zgilotynowanego podczas rewolucji. Król przyjął strategie zjednywania sobie dowódców polskich oddziałów i wymuszania na nich deklaracji, że w razie rozruchów nie przyłącza się do walk, zostaną przy nim i zapewnia mu bezpieczeństwo. Chciał zebrać spora siłę w swoich rękach i wykorzystać ją w zależności od przebiegu wydarzeń. To tyle król i szlachta. Natomiast zwykli obywatele w tym czasie żyli już mająca nastąpić konfrontacją. Obserwowano częste akty agresji wobec rosyjskich żołdaków, wypisywano obraźliwe hasła na murach, wieszano plakaty, rozlepiano ulotki, drukowano odezwy. Do walki włączyli się nawet artyści. Dla przykładu aktorzy, którzy grając dzieło Wojciecha Bogusławskiego (jednego z członków Związku Rewolucyjnego) "Krakowiacy i Górale" w Operze Narodowej pozwalniali sobie na wypowiadanie niektórych przykrych i oskarżycielskich kwestii tekstu sztuki w stronę targowiczan zasiadających w lożach, czym wywoływali uciechę tłumów widzów zgromadzonych na przedstawieniu. Po 3 dniach operę ocenzurowano i zdjęto z afisza J. Duch w narodzie był rewolucyjny a ambasador rosyjski w Warszawie Igelstrom, był codziennie bohaterem niezliczonej ilości uszczypliwości ze strony mieszczan. Na podkreślenie poniżej po raz drugi na blogu zamieszczam obraz z Kilińskim w roli głównej, aż dziw, że Jacek Kaczmarski nie zrobił o tym dziele osobnej piosenki, ale widocznie moje widzenie malarstwa nie odpowiada jego wrażliwości, kto nadąży za poetą, pewnie nie lubił jednoznacznych i kolorowych obrazów? J

17 kwietnia już od 3.30 rano ogłoszono alarm w polskich garnizonach i szykowano się do wymarszu i walki. Co ciekawe nie wszyscy byli wtajemniczeni i wielu żołnierzy dopiero na miejscu dowiadywało się „od kolegów” o planowanej akcji. Kto się przyłączał walczył, kto nie zostawał rozbrojony i internowany. Tu trzeba dodać, że generalnie akcje zbrojne wojsk polskich prowadzili oficerowie średniego szczebla, ponieważ większość dowódców jednostek nie zgadzała się na przystąpienie do insurekcji i wystąpienie wbrew królowi, przez co była internowana i pozostawiona w koszarach. Na przykładzie regimentu Gwardii Pieszej pułkownika Hiża, podam, że internowany został sam dowódca i 18 oficerów odmawiających udziału a do akcji weszło pozostałych 69 oficerów wraz z praktycznie całym oddziałem, gdyż podoficerowie i szeregowcy sprzyjali powstańcom. Walki uliczne początkowo obejmowały jedna ulice na warszawskiej starówce, lecz wkrótce rozlały się na całe miasto wikłając rosyjskie garnizony w walkę. Mimo początkowej sporej przewagi technicznej i liczebnej wojsk okupacyjnych, powstańcy działając z zaskoczenia prowadzili bardzo intensywne ataki równocześnie w wielu miejscach uniemożliwiając oddziałom rosyjskim przegrupowanie i skuteczną obronę. Spora cześć oddziałów rosyjskich ponosząc duże straty wycofała się z miasta, natomiast inne liczne oddziały broniły się jeszcze dzień lub dwa odizolowane od siebie nawzajem. Strategia walki Rosjan nakreślona na naradzie dowództwa jeszcze przed wybuchem niepokojów, zakładała w chwili pojawienia się problemów nie do pokonania wycofanie wojsk rosyjski z miasta i przygotowanie do stoczenia bitwy z powstańcami w polu, po za murami miasta. Powstańcy zdobyli arsenał królewski i zdobyczną broń skutecznie wykorzystali w szybkim zdobyciu miasta. Plan Rosjan spalił na panewce i pozostało im tylko oczekiwanie na posiłki, które miały nadejść z Rosji. Co ciekawe do akcji włączyła się większość internowanych rano oficerów, która wraz z nowymi żołnierzami, którzy przybyli do koszar później (żonaci podoficerowie mieszkali w mieście) sformowali nowe oddziały i ruszyli na pomoc walczącym ochotnikom i milicji. Generalnie stoczono wiele krwawych walk i pojedynków a samo wymienienie ich bez opisu zajęło by pewnie kilkanaście stron, więc zachęcam do zgłębienia tego tematu za pomocą podanej na końcu literatury. To bardzo interesująca lektura, pełna bohaterskich czynów – sam czułem dumę czytając o dokonaniach żołnierzy i ochotników. Poniżej fragment takiej walki w centrum Warszawy na ulicy Miodowej według Piotra Norblina.

Przyspieszmy trochę i idźmy do wieszania zdrajców, bo nigdy się do tego nie zbliżymy Większość dygnitarzy, targowiczan, członków Rady Nieustającej, magistratu warszawy szukając schronienia i uciekając przed rozwścieczonym pospólstwem schroniła się u króla w Zamku Królewskim. Znaleźli się tam miedzy innymi hetman wojsk konfederacji Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Ankwicz, Moszyński czy też biskup Massalski oraz wielu innych skompromitowanych współpraca z zaborcami . Nie udało się dotrzeć do spokojnej przystani na zamku kolejnemu „wielkiemu zdrajcy” przebywającemu w stolicy. Biskup inflancki Józef Kossakowski został pochwycony przez rewolucjonistów i osadzony w Arsenale wraz z innymi pochwyconymi na mieście zdrajcami. Rosjanie ponosząc ogromne straty wycofali się z miasta, które przeszło w posiadanie tłumu. Rabunki i gwałt były w tych rewolucyjnych czasach na porządku dziennym. Doszło do wielu samosądów, zabijano znalezionych gdzieś Rosjan i ich polskich sprzymierzeńców. Dostało się także bogatym mieszczanom, przedsiębiorcom i bankierom. 20 Kwietnia tłum wtargnął do pałacu bankiera Teppera i zrabował go doszczętnie a sam bankier raniony zmarł po kilku dniach. Rozgrabiono rosyjską ambasadę oraz większość pałaców magnackich. Dopiero 22 kwietnia sytuacja w mieście się nieco uspokoiła, ponieważ zabroniono samodzielnych „rewizji”, które od teraz mieli wykonywać w imieniu rewolucji delegowani urzędnicy i wojskowi. Nowe władze wiedziały doskonale, że wśród ludu Warszawy, powstańców i regularnego wojska polskiego dużą popularnością cieszyły się raczej umiarkowane poglądy zgodne z duchem Konstytucji 3 Maja oraz wierność i szacunek do monarchy. Żeby nie stawiać na radykałów, którzy mogliby posunąć się zbyt daleko, wybór na naczelnika padł na prezydenta miasta z czasów Sejmu Wielkiego oraz uczestnika tajnego sprzysiężenia przeciwko Rosjanom Ignacego Wyssogotę Zakrzewskiego. Zakrzewski nie chciał się zgodzić, ale za namową króla i pod presją ludu, który chciał go wybrać uległ w końcu. Jednak król wcześniej polecił mu niedopuszczenie do przejęcia władzy w mieście przez rewolucjonistów, czego nowy/stary prezydent wierny władcy starał się dotrzymać. W ratuszu przywrócono dawne władze Warszawy z czasów Sejmu Wielkiego. Jednak już 19 kwietnia realna władze w mieście przejęła nowe ciało Rada Zastępcza Tymczasową Księstwa Mazowieckiego, w której znaleźli miejsce zarówno stronnicy króla jak i radykalni rewolucjoniści liczący na dalszy rozwój wypadków według scenariusza paryskiego. Na komendanta wojskowego zgodzono się na generała Mokronowskiego, który z jednej strony był wiernie oddany królowi a drugiej, jako bohater z bitwy pod Zieleńcami był wielkim patriotą i żołnierzem rewolucji. Tu wypada dodać, że wybór Mokronowskiego dla powodzenia insurekcji okazał się negatywny, bo generał nie wierzył w powodzenie zrywu oraz z wzajemnością nie cierpiał się z Kościuszką, co nie rokowało udanej przyszłej współpracy.

Sytuacja była z grubsza opanowana, ale żądania uwięzienia i osadzenia zdrajców targowickich nie ucichły. Wywierano na króla ogromny nacisk posuwając się nawet do otwartych gróźb kierowanych w stronę władcy za to, że w zamku ukrywa zdrajców i Rosjan. Pod wpływem tych niegodności, Stanisław August postanowił pozbyć się swoich kłopotliwych gości. Rozpoczął już 17 kwietnia od wyproszenia starosty Mieczkowskiego, który był członkiem znienawidzonej Rady Nieustającej. Co ciekawe ten opuścił zamek gdyż nie udostępniano mu miejsca na nocleg ani nie dawano posiłku. Eskapada była udana, bo po wyjściu spokojnie wmieszał się w tłum. Podobnie król postąpił z Ankwiczem z kolejnym urzędnikiem Rady Nieustającej na garnuszku Rosjan. Ankwicz znalazł chwilowe schronienie u jednego z urzędników. Kolejnym do odstrzału był Ożarowski, ten jednak nie miał gdzie się schronić, bo nikt nie chciał ryzykować jego przechowania. Tym samym oświadczył królowi, że nie ma, dokąd pójść i bez względu na to, co się sanie zostaje w zamku. Tym czasem obawy szlachty i bogatego mieszczaństwa, co do zamiarów rewolucyjnego tłumu okazały się uzasadnione. Rada Najwyższa, która zcentralizowała władzę podczas insurekcji działała jak normalny rząd i w imieniu naczelnika Kościuszki, objęła władze w stolicy. Tu trzeba dodać, że nie była to już tak umiarkowanie nastawiona grupa ludzi jak wcześniejsza Rada Zastępcza złożona głównie z warszawskich urzędników i patriotów. W ramach władzy sądowniczej powołano takie instytucje jak Są Najwyższy Kryminalny, który był umocowany do osadzania zdrajców narodu. I to właśnie Sąd Najwyższy Kryminalny decyzja z 29 września 1794 skazał najważniejszych twórców Konfederacji Targowickiej Stanisława Szczęsnego Potockiego, Franciszka Ksawerego Branickiego, Seweryna Rzewuskiego, Jerzego Wielhorskiego, Antoniego Polikarpa Złotnickiego, Adama Moszczeńskiego, Jana Zagórskiego i Jana Suchorzewskiego na karę śmierci przez powieszenie, wieczną infamię, konfiskatę majątków i utratę wszystkich urzędów. Wobec nieobecności skazanych, wyrok wykonano in effigie 29 września 1794. In effigie, czyli obowiązująca w prawie europejskim już od średniowiecza norma prawna pozwalająca dokonać kary śmierci na wizerunku skazańca, który nie doczekał wymierzenia kary, zbiegł lub był nieobecny. I to zdarzenie właśnie ilustruje, najbardziej znane i popularne dzieło Piotra Norblina zatytułowane „Wieszanie Zdrajców” 1794, które znajduje się aktualnie w Muzeum Narodowym w Warszawie. Poniżej prezentuje ten obraz.

Po co je pokazuje? Otóż to właśnie jest sedno sprawy, że najczęściej w książkach, publikacjach, artykułach, stronach internetowych opisujących burzliwe czasy rewolucji w Warszawie są ilustrowane tym dziełem, gdyż istnieje mylne przekonanie, że obraz ten przedstawia egzekucje, które dokonały się w Warszawie, w których wzburzony lud stolicy powiesił zdrajców przebywających w mieście (a o tym dzisiaj piszę). Nic bardziej mylnego. To nie ten obraz. Jak możemy zauważyć nie ma na nim ani zburzonego ludu, ani stolicy, ani wieszanych skazańców – są za to widoczne obrazy skazanych in effigie, wieszane na szubienicach. Tłumacze to po to, żeby podkreślić fakty, że obraz ten nie przedstawia opisywanych dziś przez mnie wydarzeń i to nie jest dzieło, które zainspirowało Jacka Kaczmarskiego do napisania swojego wiersza i skomponowania do niego muzyki. Przejdźmy, więc teraz w końcu do sedna sprawy.

A co wydarzyło się na wiosnę w Warszawie? W dniach 8 i 9 maja, jeszcze przed ustanowieniem w mieście Rady Najwyższej doszło w mieście do kolejnych rozruchów, podczas których tłum podburzony przez radykałów stawiał na ulicach szubienice przeznaczone dla bogatych zdrajców i kolaborantów. W wyniku szybkich procesów karnych Sąd Kryminalny skazał czterech ważnych stronników Targowicy Józefa Ankwicza, Józefa Kossakowskiego, hetmana Piotra Ożarowskiego i hetmana Józefa Zabiełło, za zdradę stanu na śmierć przez powieszenie. Wyrok wykonano publicznie i niezwłocznie przed ratuszem na Rynku Starego Miasta. Do opisania egzekucji użyjemy już dzieł artystów Jacka Kaczmarskiego, który z detalami opisze nam w tekście piosenki jak ona przebiegała. Ale zacznijmy od inspiracji dla poety, czyli właściwego obrazu. Akt uchwycił artysta francuski Jan Piotr Norblin de la Gourdaine, który po przyjeździe do Polski malował portrety, polskie sceny historyczne oraz szkice rodzajowe przedstawiające życie wsi i miasteczek polskich przy końcu XVIII wieku. Najważniejszy okres twórczości artysty w Polsce przypada właśnie na czas insurekcji kościuszkowskiej. Rewolucja warszawska zastała Norblina w stolicy i to jemu zawdzięczamy żywe ilustracje tamtych wydarzeń, w tym rysunki walk na Krakowskim Przedmieściu, na ulicy Miodowej oraz wieszania zdrajców. Zatrudniony oficjalnie w roli ilustratora powstania, Norblin naszkicował m.in. Obóz powstańców, Rzeź Pragi, a wspólnie z Orłowskim Bitwę pod Racławicami. W 1804 roku artysta opuścił Polskę, gdzie otrzymał szlachectwo i zamieszkał na stałe we Francji w Paryżu, gdzie malował sceny z Polski na podstawie przywiezionych szkiców, rysował sceny z życia francuskiej ulicy i z wojen napoleońskich. Tyle o artyście, a teraz poniżej przedstawiam jego dzieło. Proszę oto właściwa ilustracja. Jan Piotr Norlbin „Wieszanie zdrajców na rynku Starego Miasta w Warszawie”, tusz, ołówek, 20,5x28,6 cm ze zbioru Fundacji XX Czartoryskich w depozycie Muzeum Narodowego w Krakowie.

No tu na ilustracji mamy wszystko, co trzeba, jest warszawska starówka, jest tłum są i wisielcy. Zatem wszystko jest przygotowane do dokładniejszego opisania samego aktu wykonania kary na pochwyconych i osadzonych zdrajcach. Artysta dokładnie ukazuje ponura ceremonię wykonania wyroku. Szubienice otocze zwartym kordonem rozentuzjazmowanych tłumów i wąski pas wolnej przestrzenie obok skazańców. Malarz wybrał moment wieszania trzeciego ze skazanych, a dwójka już dynda na sznurach. Nie będę tej grafiki opisywał własnymi słowami, każdy może teraz popatrzeć na ilustracje i wszystko zobaczyć, ale zostawmy tu pole dla poety, który zaręczam zrobi to lepiej od nas samych. Zanim przejdę do utworu Jacka Kaczmarskiego, jeszcze przez chwilę podsumujmy, kto jest głównym bohaterem opisywanego zajścia i czym zawinił narodowi. Na ilustracji mamy tylko trzy szubienice a wyżej pisałem o czwórce osądzonych. Otóż było kilka egzekucji, ta dziś opisywana była pierwsza i objęła trójkę skazanych,, natomiast biskup Inflancki Kossakowski miał szczęście pożyć dzień dłużej i został powieszony po zakończonej mszy przed kościołem św. Anny w Warszawie. Tu trzeba dodać, że kilka tygodni później, 28 czerwca sprawa się powtórzyła gdyż wściekły tłum sforsował bramy więzień, wywlókł przetrzymywanych w nich zwolenników Targowicy i dokonał na nich samosądu na ulicach Warszawy. Wśród powieszonych byli biskup Ignacy Jakub Massalski, książę Antoni Stanisław Czetwertyński-Światopełk, ambasador Karol Boscamp-Lasopolski i wielu innych. Szczęsnemu Potockiemu udało się uniknąć złapania, wobec czego w jego miejsce powieszono jego portret. Tym samym portret Potockiego zawisł dwukrotnie, raz z ramienia samosądu a drugi raz w ramach wrześniowego wyroku wraz z innymi twórcami targowicy. Ok., ale wracamy do tematu głównego, poznajmy trójkę skazanych oraz ich „dokonania”, które sprawiły, że znaleźli się w tym miejscu. Krótki życiorys przedstawiam poniżej za Wikipedią.

Piotr z Alkantary Ożarowski herbu Rawicz (ur. ok. 1725, zm. 9 maja 1794 w Warszawie) – działacz polityczny, generał-lejtnant wojsk koronnych od roku 1761, pisarz wielki koronny w latach 1768–1775, kasztelan wojnicki od roku 1781, hetman wielki koronny od roku1793, konsyliarz konfederacji generalnej koronnej w konfederacji targowickiej, członek konfederacji grodzieńskiej 1793 roku, generał major w 1757 roku, Szef 12. Regimentu Pieszego Koronnego w latach 1785-1786, generał lejtnant komenderujący Dywizją Małopolską w 1792 roku, szef Gwardii Pieszej Koronnej w latach 1793-1794, starosta suraski i żarnowiecki. Od roku 1789 współpracował z ambasadorem rosyjskim Ottonem von Stackelbergiem. Znajdował się na rosyjskiej liście płac z jurgieltem rocznym 2000 dukatów. Figurował na liście posłów i senatorów posła rosyjskiego Jakowa Bułhakowa w 1792 roku, która zawierała zestawienie osób, na które Rosjanie mogą liczyć przy rekonfederacji i obaleniu dzieła 3 maja. Po przystąpieniu do konfederacji targowickiej stał się filarem targowiczan w wojsku. Został mianowany w roku 1792 komendantem Warszawy. Sekował oficerów patriotów i śledził poczynania spiskowe. Poseł rosyjski Jakob Sievers zaproponował mu przejęcie laski sejmu rozbiorowego, który miał przeprowadzić II rozbiór Polski, jednak Piotr Ożarowski zażądał zbyt wysokiej ceny za swoje usługi i marszałkiem został ostatecznie Stanisław Kostka Bieliński. Na sejmie grodzieńskim w 1793 roku został mianowany przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego członkiem deputacji do traktowania z posłem rosyjskim Jakobem Sieversem. 22 lipca 1793 roku podpisał traktat cesji przez Rzeczpospolitą ziem zagarniętych przez Rosję a 25 września cesji ziem zagarniętych przez Prusy w II rozbiorze Polski. Pojmany, aresztowany, 9 maja 1794 roku został razem z 3 innymi osobami przekazany przez Radę Zastępczą Tymczasową pod jurysdykcję Sądu Kryminalnego. W czasie procesu: "Pytano go się, czyli on podpisał rozbiór kraju. Na to Ożarowski odpowiedział, że podpisał. Czyli on za to wziął pieniądze? Odpowiedział, że wziął i jeszcze bierze. Pytanie:, czyli on wydał wojsku polskiemu ordynanse na łączenie się z Moskalami i na bicie Polaków? Przyznał, że to on wydał (...)". Ożarowski został jako zdrajca skazany na śmierć przez powieszenie. Przyjął wyrok i podpisał go. Wyrok wykonano natychmiast.

Józef Ankwicz (ur. ok. 1750, zm. 9 maja 1794 w Warszawie) – kasztelan sądecki, poseł ostatniego sejmu I Rzeczypospolitej – sejmu grodzieńskiego 1793. W wyniku działalności w konfederacji targowickiej stał się symbolem zdrady narodowej, poseł nadzwyczajny i minister pełnomocny Rzeczypospolitej w Królestwie Danii w latach 1792-1793. Szybki koniec wojny z Rosją i zwycięstwo konfederacji targowickiej zmusiło go do powrotu do Rzeczypospolitej w listopadzie 1792 roku. Jako bankrut pomoc finansową znalazł w ambasadzie rosyjskiej u Jakoba Sieversa. Z ramienia konfederacji targowickiej mianowany został w 1793 roku członkiem Komisji Edukacyjnej Koronnej. Był członkiem konfederacji grodzieńskiej 1793 roku. Na sejmie grodzieńskim w 1793 roku został mianowany przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego członkiem deputacji do traktowania z posłem rosyjskim Jakobem Sieversem. Na posiedzeniu 23 września wobec milczącego oporu izby przeciw wnioskowi o zgodę na nowy zabór pruski, oświadczył, że "milczenie oznacza zgodę". Pod koniec obrad sejmu grodzieńskiego został marszałkiem Rady Nieustającej przy poparciu rosyjskiego ambasadora. W czasie insurekcji kościuszkowskiej na wniosek jakobinów 9 maja został razem z trzema innymi osobami przekazany przez Radę Zastępczą Tymczasową pod jurysdykcję Sądu Kryminalnego, który skazał go na śmierć przez powieszenie, z natychmiastowym wykonaniem kary. Józef Ankwicz uznał słuszność wyroku, pod szubienicą zachowywał się godnie, w odróżnieniu od innych targowiczan, został powieszony przed ratuszem na Rynku Starego Miasta.

Józef Zabiełło herbu Topór (ur. ?, zm. 9 maja 1794 w Warszawie) – generał lejtnant wojsk litewskich, hetman polny litewski od 1793,łowczy wielki litewski od 1775, 1782-1784 konsyliarz Rady Nieustającej, poseł Księstwa Żmudzkiego na Sejm Czteroletni w 1788 roku, zastępca marszałka, a potem marszałek konfederacji targowickiej na Litwie, członek konfederacji grodzieńskiej 1793 roku. Figurował na liście posłów i senatorów posła rosyjskiego Jakowa Bułhakowa w 1792 roku, która zawierała zestawienie osób, na które Rosjanie mogą liczyć przy rekonfederacji i obaleniu dzieła 3 maja. W wojnie polsko-rosyjskiej 1792 wziął udział pod rozkazami brata Michała. Improwizowany generał major wykazał całkowitą nieudolność i brak elementarnej wiedzy wojskowej, a nawet podejrzewany był o zdradę. Po wkroczeniu Rosjan natychmiast przystąpił do targowiczan, awansował na generała lejtnanta. Był konsyliarzem Księstwa Żmudzkiego w konfederacji generalnej Wielkiego Księstwa Litewskiego w konfederacji targowickiej w 1792 roku, został zastępcą marszałka na Litwie. Na żądanie posła rosyjskiego Jakoba Sieversa awansował na marszałka konfederacji. W nagrodę 15 czerwca 1793 dostał buławę mniejszą litewską (hetman polny litewski), członka wskrzeszonej Rady Nieustającej. Na Sejmie Grodzieńskim w 1793 roku został mianowany przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego członkiem deputacji do traktowania z posłem rosyjskim Jakobem Sieversem. 22 lipca 1793 roku podpisał traktat cesji przez Rzeczpospolitą ziem zagarniętych przez Rosję a 25 września cesji ziem zagarniętych przez Prusy w II rozbiorze Polski. Realizował opracowany przez hetmana Sz. Kossakowskiego program likwidacji wojska narodowego, redukował jego jednostki i wcielał do wojska rosyjskiego. Po zwycięstwie insurekcji warszawskiej, przejęto papiery ambasady rosyjskiej, wskazujące, że Zabiełło pobierał stałą pensję od Rosjan. 9 maja został razem z trzema innymi osobami przekazany przez Radę Zastępczą Tymczasową pod jurysdykcję Sądu Kryminalnego, który po kilku godzinach wydał wyrok śmierci przez powieszenie z natychmiastowym wykonaniem. Został powieszony przed ratuszem na Rynku Starego Miasta.

Teraz, kiedy już detalicznie wiemy, z kim kaci mieli przyjemność na warszawskim rynku starego miasta, oddajmy głos bardowi Solidarności. Jacek Kaczmarski jak już kiedyś pisałem bardzo mocno reagował na malarstwo (jego rodzice malowali) i dobrze je rozumiał. Dlatego więc stworzył wiele znakomitych wierszy, które były inspirowane malarstwem i grafiką. Jak dobrze wiemy Kaczmarski bardzo często inspirował się również historią kraju oraz polityką w ujęciu społecznym. Te wszystkie cechy odnalazł w ilustracji Norblina i w roku 1980 skomponował utwór zatytułowany „Wieszanie zdrajców na rynku warszawskim w roku 1794 podczas insurekcji kościuszkowskiej”. Korzystając z portalu Youtube, posłuchajmy teraz tego utworu w wykonaniu samego autora oraz towarzyszących mu Przemysława Gintrowskiego i Zbigniewa Łapińskiego, słowem: legendarne trio w akcji J

Na wstępie tylko dodam, że twórca filimku popełnił ten sam błąd, co większość i utwór został zilustrowany błędnym obrazem Norblina, który nie przedstawia scen, o której śpiewa Kaczmarski.


Ponieważ utwór nie był zilustrowany właściwym obrazem, zatem muszę teraz połączyć tekst z wizja jaka przedstawił Norblin. Poniżej tekst połączony z fragmentami ilustracji.


 Nic nie widać stąd gdzie stoję
Gęsto krążą w słońcu głowy
Tłum napiera na konwoje
Wokół prostych trzech rusztowań
Każdy krzyczy co innego
Nazbierało się wściekłości
Pcha się jeden na drugiego
Dziś będziemy bezlitośni



Król gdzieś w oknie stoi ponoć
Nic dziwnego że się kryje
Różnie może być z koroną
Gdy hetmańskie cierpną szyje
Nie dla żartu biskupowi
Postawili szubienicę
Pustą pętlą wiatr kołysze
Nie wiadomo kogo złowi



Krzyk się wzmaga - pierwszy w górze
Stąd nie widać tylko który
Nie chciałbym być w jego skórze
Dla nas też już kręcą sznury
Drugi dynda wrzawa wściekła
Mało tryumfu gniew w zenicie
Tamci w drodze już do piekła
A nam walczyć tu o życie!


Trzeci szarpie się jak umie
Coś tłumaczy klęka pada
Bo niełatwo mu zrozumieć
W taki sposób słowo zdrada
Zawisł - Tańczy przez minutę
Życie w nim ugrzęzło twardo
Jeszcze w pętli kopie butem
Z płaczem wstydem i pogardą



Wiszą zdrajcy takie czasy
Będą wisieć przez dni parę
Wrony drzeć z nich będą pasy
Jak się drze sztandary stare
Może wreszcie coś się zmieni
Coś wyniknie z tej roboty
Zanim zdejmą ich z szubienic
Żeby w trumnach złożyć złotych

Teraz znając już ogólny opis wybuchu i przebiegu insurekcji w Warszawie, widząc grafikę Norblina, wysłuchawszy nagrany utwór oraz mając przed oczyma tekst wiersza Jacka Kaczmarskiego możemy uznać, że mamy pełen obraz zdarzeń, jakie wydarzyły się w 1794 roku w stolicy. Stoję na stanowisku, że dzięki artystom możemy bardziej zbliżyć się do historycznej prawdy. Norblin prawdopodobnie szkicował swój rysunek oglądając egzekucje na żywo z okna jednej z kamienic. Z kolei Kaczmarski do swojego utworu dodał relacje z innych źródeł z epoki, które opisywały szczegółowy przebieg egzekucji. W tekście barda odnajdujemy na przykład dodatkowy wątek znany z relacji pamiętnikarskich, według których hetman Zabiełło „posunął się aż do chwytania za nogi rozjuszonych, a raczej trunkiem rozzuchwalonych mieszczuchów, żebrząc ich miłosierdzia”. Kaczmarski posuwa się dużo dalej niż Norblin, opisuje agonię poszczególnych ofiar oraz żywe reakcje tłumu. Mimo tego, że poeta umieścił narratora gdzieś pośród tłumu, to raczej nie można powiedzieć, że wymowa utworu popiera krwawe rozliczenia. Raczej bez wiekszego entuzjazmu obserwuje całą akcję stojąc z boku głównych wydarzeń. Kaczmarski prywatnie zawsze bał sie reakcji tłumów (jako przykład weźmy "Mury" które wcale nie miały być hymnem,  nawet wprost przeciwnie...) i miał tę świadomość, że co prawda teraz wiesza się osądzonych zdrajców, ale już „za kilka dni” ten sam tłum będzie dokonywał egzekucji podczas samosądów. Nie potępia tego, ale tez widocznie temu nie sprzyja.. Na koniec zdanie o ciekawym zakończeniu utworu. Kaczmarski zna historie i wie, iż jako naród nie wyciągnęliśmy żadnych wymiernych wniosków z popełnianych wcześniej błędów i w kolejnych latach, w innych czasach znów je bezrefleksyjnie popełnimy. Dlatego pomimo dokonania się samego aktu oczyszczenia się od zdrajców, niewiele się zmieni w samym społeczeństwie, gdyż ta sytuacja okaże się bez znaczenia dla dalszych losów kraju. Ta rezygnacja jest widoczna w zakończeniu utworu. Bogaci magnaci i szlachta „spoczną w trumnach złotych”, bo tak to już było w XVIII wieku i jest i teraz, że światem rządzi pieniądz.

Na dziś to już koniec, spotykamy się niebawem. Dziękuje za doczytanie do tego miejsca. Nasuwa mi się taka dygresja, że skoro „światem rządzi pieniądz, a miłośnicy numizmatyki je zbierają i maja ich sporo to może kiedyś w przyszłości…. J …. J…. J

W dzisiejszym wpisie wykorzystałem zdjęcia zaczerpnięte z portali internetowych Wikipedia.pl, Wikimedia.com, polskieradio.pl oraz wyszukane usługą Google grafika. Podczas pisania korzystałem z niże wymienionych publikacji i źródeł: Wojciech Kepka-Mariański „Insurekcja Warszawska1794", Wacław Tokarz „Insurekcja Warszawska 17 i 18 kwietnia 1794” , Jarosław Marek Rymkiewicz „Wieszanie”, Władysław Smoleński „Konfederacja Targowicka”, Iwona Grabska i Diana Wasilewska „Lekcja historii Jacka Kaczmarskiego” (jedna z moich ulubionych książek, polecam) oraz portal Wikipedia.pl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz